Miniony weekend (23-24.04.2016) spędziłyśmy z Luną na seminarium dogfrisbee z Asią Korbal. Pierwszy raz brałam udział w semi razem z psem, wcześniej uczestniczyłam tylko jako obserwator. Z racji tego, że byłam organizatorem, seminarium odbyło się w naszej rodzinnej miejscowości- Nysie.
Dla Luny był to pierwszy tak intensywny weekend i miałam lekkie obawy czy da radę. W końcu dwa dni klatkowania plus towarzystwo tylu psów na raz, to nie jest nasza codzienność. Całe szczęście jak zwykle martwiłam się na zapas :D
Praca w obcym miejscu i rozproszeniach wypadła bardzo dobrze. Luna była jak najbardziej skupiona na mnie, chętna do pracy i działania. Na pierwszej sesji pokazałyśmy to, co już robimy i korygowałyśmy vaulty, które jak się okazało robiłam na złą nogę. Druga sesja to backhandy. Naszym problemem było kiepskie przynoszenie dysków przy dalszych dystansach,zazwyczaj trwało to za długo. Po kilku uwagach Asi jest zdecydowanie lepiej i mam nadzieję, że pracując tym sposobem motywacja sznaucera będzie na tyle duża, że będzie wracać z dyskami bez ociągania się. Jeśli chodzi o podejście Luny do frisbee, to okazało się że zmiana dysków zdecydowanie poprawiła jej motywację. Wcześnie stosowałyśmy Hero Sonic 215, wybrałam ten model, ponieważ wydawało mi się, że 25cm fast backi są dla Luny za duże, a Hero było jedyną mniejszą wersją dekli (w miarę latających) jakie udało mi się znaleźć. Jednak są one dużo twardsze od fast backów i chyba to było powodem, tego że Luna słabo się nimi szarpała. Po zmianie dysku na fast back flexi, psisko od razu chętniej zaczęło pracować. Entuzjazm był taki sam jak na szarpaki i ażurkę!
Na niedzielnych sesjach pracowałyśmy nad overami i tu najważniejsza rzecz to moje wyczucie momentu wyrzutu. Na razie będziemy ćwiczyć na ażurce i frisbee trzymanym w ręku, a jak ja opanuję dokładnie co i jak to spróbujemy z floaterami.
Ostatnim ćwiczonym przez nas elementem były flipy. Przy odpowiednim rzucie Luna robi obrót zupełnie naturalnie, więc na ażurce flipy wyszły od ręki. Myślę że ze wszystkich elementów, które ćwiczyłyśmy ten będzie najłatwiej przełożyć na frisbee, ponieważ na chwilę obecną już coś wychodzi.
Pod względem uczestnictwa z psem, z semi wyniosłam naprawdę dużo. Przynajmniej przez kilka najbliższych miesięcy mamy co ćwiczyć.
Jak wcześniej wspomniałam było to moje drugie seminarium z Asią. W pierwszym brałam udział jako obserwator, w październiku zeszłego roku. Jeśli ktoś myśli, że biorąc udział w semi drugi raz, przy teorii i nauce rzutów będzie się nudził, to stanowczo zaprzeczam. W przypadku teorii, część wykładów była o zupełnie innych aspektach, a te które się powtórzyły i tak nie były przedstawione identycznie, dzięki czemu pewne rzeczy sobie utrwaliłam, ale również dowiedziałam się dużo nowego. Zajęcia rzutowe również nie były "kopiuj wklej" z poprzedniego semi. Te rzuty których uczyłam się ostatnio miałam okazję poćwiczyć, ale poznałam także kilka zupełnie nowych.Wiadomo, że w tak krótkim czasie mało kto jest w stanie idealnie
opanować wszystkie poznane techniki, zarówno ćwicząc z psem jak i jako
obserwator. Jednak seminarium jest o tyle specyficznym sposobem nauki, że w ciągu kilku dni jesteśmy bombardowani ogromna dawką wiedzy, a później tylko od nas zależy ile będziemy ćwiczyć i w jakim
stopniu przekazaną wiedzę wykorzystamy.
Podsumowując, z seminarium jestem bardzo zadowolona. Oprócz zdobytej wiedzy, nawiązałam także dużo fajnych znajomości z okolicznymi (i nie tylko) psiarzami, których jak się okazało jest dużo więcej niż myślałam :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz